Umieram na co dzień. Czasem z panem Rysiem, czasem z panią Basią. Czasem na łóżku, czasem na spacerze. Czasem płaczę, czasem milczę. Umieram spokojnie. I z wielkim hukiem. Tutaj. W miejscu, gdzie wszystko pachnie śmiercią. I szczęściem. W hospicjum.
czwartek, 7 listopada 2013
na dwa
Tu śmierć, tam żart. Żeby nie zwariować trzeba płynnie przemykać pomiędzy dwoma płaszczyznami. Ktoś umiera, płacze się, wyrywa włosy z głowy. Wychodzi się na ulicę i opowiada komuś kawał. Dwa życia. Tak lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz