Skończyłam kurs.
Początek stycznia przyniesie spotkanie z pielęgniarką. I zaczynamy.
Umieram na co dzień. Czasem z panem Rysiem, czasem z panią Basią. Czasem na łóżku, czasem na spacerze. Czasem płaczę, czasem milczę. Umieram spokojnie. I z wielkim hukiem. Tutaj. W miejscu, gdzie wszystko pachnie śmiercią. I szczęściem. W hospicjum.
czwartek, 19 grudnia 2013
niedziela, 8 grudnia 2013
16 dni do Wigilli
Grudzień jest taki intymny. Ten szczególnie. Wyciągam ręce i obejmuję powietrze. Jeszcze rok temu mogłam obejmować Ciebie. Gram kolędy, obmywam obolałe palce słonymi łzami, napięcie znika, znów Bóg się rodzi.
Wierzę, że nic nie dzieje się bez głębszego sensu. Że wystarczy jedynie wyciągać właściwe wnioski z tego, co nas dosięga. Że nawet śmierć ma sens, choć przy nagłym zderzeniu może nam się wydawać, że jest jedynie brutalną rzeczywistością.
Tu, w hospicjum, każde Święta, każdy grudzień pachnie nadzieją i szczęściem. Tak, szczęściem. Że się ma kolejną okazję wyczekiwać pierwszej gwiazdki, że się ma kolejną okazję połamać opłatkiem, że... Od tych ludzi można wiele się nauczyć. Nauczyć się żyć. Prawdziwie.
środa, 27 listopada 2013
tatarak
Obejrzałam Tatarak. Kiedyś podeszłam do niego lekceważąco. Nie rozumiałam Jandy, nie rozumiałam przesłania. Nic nie rozumiałam. Bełkot. Bezsens.
Dzisiaj przysiadłam do tego na poważnie. Ten dramat poleciła nam wczoraj pani psycholog. Żeby lepiej zrozumieć tych, którzy umierają i tych, którzy ich żegnają. Dzisiaj widziałam w tym filmie sens. Głęboki i piękny.
Dzisiaj już wszystko rozumiem. Rozumiem Jandę, która wciąż ma telefon męża i dzwoni na niego tylko po to, aby usłyszeć nagrany na sekretarce głos. Rozumiem strach bliskich osób odchodzącego. Rozumiem emocjonalne wyprucie aktora.
Czekam na 17-ego grudnia jak na zbawienie. Chcę już móc pomagać. Doraźnie. Na sto procent. Jak tylko się da najmocniej.
czwartek, 7 listopada 2013
na dwa
Tu śmierć, tam żart. Żeby nie zwariować trzeba płynnie przemykać pomiędzy dwoma płaszczyznami. Ktoś umiera, płacze się, wyrywa włosy z głowy. Wychodzi się na ulicę i opowiada komuś kawał. Dwa życia. Tak lepiej.
piątek, 1 listopada 2013
wszystkich świętych
Ilu już odeszło, a ile jeszcze odejdzie? Kto będzie umierał na szpitalnym łóżku, a kto w ciszy dobrze znanego pokoju? Ilu umrze na moich rękach? Nie wiem. Dzięki tej niepewności doceniam życie, traktując je jak najcenniejszy skarb. Oni mnie tego uczą.
Że każda minuta jest na wagę złota.
Że chociaż chryzantemy na grobach szybko opadną, a znicze prędzej czy później zgasną, nasze istnienie pozostawia ślad na zawsze.
wtorek, 29 października 2013
duchowo bądź obok
Wracałam po 20-ej z bólem głowy i Łatwopalnymi w słuchawkach. Kolejny krok bliżej, wciąż nie uciekłam. Z każdym dniem widzę większy sens tego wszystkiego i z każdym dniem chcę jak najmocniej się w to zakorzenić. To nic, że czeka mnie współcierpienie - podobno to najlepsze, co można zrobić dla innych. I dla siebie.
wtorek, 15 października 2013
kolejne szkolenie
Pierwsze zwątpienie. Jadę tramwajem, ktoś się śmieje. Irytuje mnie ten śmiech. A przecież zazwyczaj jest inaczej - uśmiecham się do każdego, szukam kontaktu. Tymczasem dziś - nos przyklejony do szyby, przeoczony przystanek. Był lekarz. Tak lekko mówił o śmierci. O agonii, o odleżynach, o morfinie, o strachu w oczach pacjentów. O tym, że na naszych oczach umrze wiele osób. Czy jest pani pewna, że... Nie, nie jestem. Ale zostanę wolontariuszką, dam radę - tego jestem pewna.
niedziela, 13 października 2013
10 spotkań
Hospicjum uczy mnie pokory. I ciszy. I zwolnienia tempa. I hierarchii
wartości. I cierpliwości. I umiejętności słuchania. Nie tylko innych,
także siebie. Nie wiem jak daleko zajdę, czy psycholog nie skreśli mnie
na wstępie, czy kapelan nie skarci mojej bezpośredniości. W małym
pokoju, na pierwszym piętrze, wgapiając się w ciemność za oknem -
pierwsze łzy. I myśl, że jestem we właściwym miejscu. Że to jest chyba
najwłaściwsze z najwłaściwszych. Jestem dumna z moich pierwszych kroków,
nieco nieudolnych i chwiejnych, ale ufnych. Pani taka młoda, a już bierze na swoje barki taki ciężar... Ale
jak nie teraz, to kiedy? Przecież liczy się każdy uśmiech, każdy
przebłysk radości, każde zmęczone, ale szczęśliwe spojrzenie, każde
małe-wielkie szczęście.
sobota, 5 października 2013
czwartek, 19 września 2013
czas start
Najpierw zgubili mój formularz. Potem prawie przegapiłam termin nadsyłania zgłoszeń na szkolenie. Jakby wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły mi, że to zły pomysł, że nie poradzę sobie. Ale trwam przy swoim. Miła pani powiedziała, że od października zaczynają się szkolenia, a w listopadzie będę już mogła wziąć udział w jakiejś międzynarodowej akcji. Najgorsza jest ta pierwsza śmierć, potem już jakoś z górki. Czy się boję? Jeszcze nie wiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)