Umieram na co dzień. Czasem z panem Rysiem, czasem z panią Basią. Czasem na łóżku, czasem na spacerze. Czasem płaczę, czasem milczę. Umieram spokojnie. I z wielkim hukiem. Tutaj. W miejscu, gdzie wszystko pachnie śmiercią. I szczęściem. W hospicjum.
czwartek, 9 stycznia 2014
zaczynam
Miałam chwilę zwątpienia, ale przezwyciężyłam je. Nowy Rok, nowe działania, nowi ludzie. Zaczynam od przyszłego tygodnia. Na razie wiem niewiele. Kobieta, 68 lat, rak płuc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz